Koncept Club Constructions zawsze po mnie trochę spływał, bo poza tym, że dzięki serii do szerokiej dystrybucji trafiło „Bring in the Katz”, sensu w słuchaniu tych EP-ek nie odnalazłem. Za dużo mechanicznej surowizny, to czysta tkanka łączna nie gwarantująca przyjemności z powrotu do kawałków – Bok Bok mógły po prostu wysyłać te numery znajomym DJ-om na maila.
Czwarta część prezentuje się jednak zgoła odmiennie jeśli chodzi o efekt końcowy. Helix oczywiście oddaje tutaj zaledwie szkice, ale ani przez chwilę nie czuć, że ścieżkom czegoś brakuje, tak intensywne jest jego podejście do bębnów. Perkusja zaprogramowana jest perfekcyjnie – gęsty minimalizm mięsistych powtórzeń jest ścieżką między bass music z getta, gdzie łatwo o kosę pod żebro, a robotycznością i beznamiętnością industrialnego techno z czasów post-humanizmu.
To, że utwory są kompletne w swojej oszczędności pokazuje porównanie dwóch wersji „Linn Jam”, gołej i wzbogaconej o linię syntezatora. Ta pierwsza w niczym nie ustępuje wersji „pełnej”, tworząc zupełnie odrębny klimat, gdzie trudno odczuć pustkę między błyskawicznymi uderzeniami. Obie są na swój sposób fascynujące, ale rozbudowany numer sprawia wrażenie aż zbyt intensywnego, wynosząc hutnicze zapędy oryginału w rejony wręcz kosmiczne.
Prymitywne, pełne agresji i potężnych bangerów, bezkompromisowe cudeńko, które jednocześnie prezentuje się bardzo świeżo, łącząc światy i utwierdzając w przekonaniu o wyjątkowości Night Slugs.
Załączam „Damnson”, które już rok temu hulało w miksie Bok Boka. Cała EP-ka w dobrych sklepach internetowych.